Recenzje komiksów, w skrócie
Szybkie recenzje z zeszłotygodniowego komiksu!
Batman: Powrót Bruce’a Wayne #5. Najlepszy wydanie serii, w historii, głównie ze względu na niezwykłe dzieła relatywnego nowicjusza Ryana Sooka (z „siedmiu żołnierzy”), a także dlatego, że wreszcie wydarzyło się coś istotnego. Mam wrażenie, że wiele problemów jest i będzie nieistotnych dla powrotu Batmana. Dopiero teraz powiedziano nam, że próbując „powrócić” – opierając się efektem Omega Darkseida – Bruce uderzy dziurę przez tkaninę czasu. Czy coś takiego. To naprawdę nie ma znaczenia. Liczy się to, że widzimy coś zbliżonego do Batmana (wreszcie!) Mówiąc wspaniałymi liniowcami, tworząc skośne odniesienia do Jokera i będąc częścią większego DCU. Dotarcie do tego punktu zajęło zbyt długo. Podobnie jak praca Brubakera nad Reborn Captain America, przypomina nam się, że Grant Morrison jest lepszym architektem niż budowniczym i działa najlepiej w długiej formie (sześciocześnie ograniczony format wydaje się go zbytnio ograniczać).
Niesamowity Spider-Man #645. Z drugiej strony nikt nie robi łuku pięcioosobowego niż Mark Waid. W tym przedostatnim numerze fabuły „pochodzenia gatunku” widzimy, że Spider-Man traci swój sh*t i po prostu się rozwija. . . Każdy. Jeden po drugim. A kiedy to czytamy, zastanawiamy się: dlaczego Spidey nie jest znacznie częściej? Aha, i ta ostatnia strona Splash? Nie mogę się doczekać wniosku. Druga najlepsza Spidestory of the Year.
Shadowland #5. Z trzeciej ręki – tak mam trzy ręce (ale tylko dwa ramiona, więc to trudne) – Shadowland przechodzi od miernego do głupiego tutaj, gdy Daredevil przekształca się w jakiś potwór. I nie metaforycznie, jak Metallica.
Shadowland: Power Man #3. Minispinoff, który kształtuje się, by być lepszym niż sam Shadowland, ten problem dotyczy rozwoju fabuły i nadania postaci bogatej pochodzenia. Ładnie zrobione – mam nadzieję, że spowoduje to solidny samochód dla tej postaci. To w rzeczywistości jedna z najlepszych dzieł Freda Van Lente i nie jest on garbaty. Whoddathunk, że ten spin-off, który szczerze wyglądał kiepski na prośbę, ostatecznie byłby taki dobry?
Wolverine: Old Man Logan (TPB). Wreszcie! Jest w miękkiej okładce i dość przystępny! I Święte Piekło, czy warto było czekać. Chociaż jest tutaj wiele znanych elementów dystopijnych, Millar i McNiven są niezrównanym zespołem: to także klasyczny Mark Millar, a nie nowy Millar, który wydaje się pisać cały huk i brak charakterystyki. Historia tutaj jest podstawowa i niekwestionowana, ale nagrody dla fanów Marvela i dbałość o szczegóły są wspaniałe, niezależnie od tego, czy jest to kobieca i naiwna, zarozumiałowa, czy zmiana Wolverine’a z zepsucia na żałobę. Jedna z najlepszych opowieści Wolverine w historii, bez użycia.